Chrust plus przepis na katastrofę

Tylko po co przyrodnikom martwe drewno? A szerzej: po co nam wszystkim martwe drewno? Powodów jest wiele, zacznijmy od najmniej oczywistego, od literatury. Chociażby w „Panu Tadeuszu” i w książkach o Tomku Wilmowskim Alfreda Szklarskiego motywy przyrody zajmują sporo miejsca. Bodaj najczęściej stawianym zarzutem wobec „Pana Tadeusza” są długie opisy przyrody. Sądzę, że to efekt naszego oderwania od niej, jej niezrozumienia. Kiedy czytamy opis przyrody, możemy nie tylko ujrzeć ją tak, jak widział ją autor, wyłapać jego błędy (wieszczowie bywają omylni), ale też docenić kunszt literacki. A czym się zachwycał autor epopei narodowej? Dziką, litewską puszczą, nad wycinką której ubolewał: „Pomniki nasze! ileż co rok was pożera / Kupiecka lub rządowa moskiewska siekiera”. Swoją drogą to pierwsze użycie w języku polskim określenia „pomnik” w odniesieniu do przyrody.

Urodzie naturalnych nieprzebytych puszcz z powalonymi drzewami nie oparli się malarze. Szczególnie dobrze to widać w pracach Grottgera i Wyczółkowskiego przedstawiających krajobrazy Puszczy Białowieskiej. Imieniem tego drugiego nazwano nawet rezerwat przyrody z najliczniejszym w Polsce stanowiskiem cisów, w którym artysta szukał natchnienia do pracy i które tam znajdował. Artyści zachwycali się tyleż dorodnymi, wiekowymi i żywymi okazami, ile ich śmiercią oraz rozkładem, czemu najdobitniej wyraz dał Grottger w rycinie „Puszcza” z cyklu „Lithuania”, w której puszczańskiego krajobrazu użył do zilustrowania żniwa zbieranego przez śmierć w wyniku powstania styczniowego.


Całość w Tygodniki PRZEGLĄD z 27 czerwca 2022 r.